Sesja poślubna to nie obowiązek. Ja osobiście uważam, że bardzo ważne jest, aby była dla Was przyjemnością. I jedno jest pewne… aby była „sukcesem” powinna być dopasowana do Was. Pandemia pokrzyżowała ślubne plany wielu parom. Z Wiktorią i Łukaszem, których ślub możecie zobaczyć TUTAJ, na sesję poślubną mieliśmy lecieć do Toskanii, do Włoch. To było ich ślubno-plenerowe marzenie. Nie udało się, ale ta romantyczna sesja ślubna na plaży jest dowodem na to, że zawsze znajdzie się rozwiązanie. Jeśli dacie mi się poznać i obdarzycie zaufaniem to… gwarantuję Wam, że sesja będzie dla Was pięknym czasem, a Wasze zdjęcia przepełnione będą uśmiechem i emocjami. Wiki i Łukasz tak zrobili. Oddali się w moje ręce całkowicie i zaangażowali się w pełni.

Bo jedno jest pewne:

Nic o Was bez Was. To jest Wasza sesja i Wasze wspomnienia. Wspólnie tworzymy zdjęcia, które będę Wam przypominać ten czas i te emocje. Tylko przy Waszym zaangażowaniu mają one szanse, nie być jedynie wizją fotografa a Waszą prawdziwą historią pełną miłości, wzruszeń czy śmiechu. 

{ romantyczna sesja ślubna na plaży }

Sopor – polski kurort nad morzem, po sezonie przywitał nas lekkim deszczem i tylko 13 stopniami temperatury. Wiki – wielki zmarzluch, otulona w gruby sweter kroczyła z nietęgą miną w stronę plaży. Pomimo, pełnego zaufania do mnie, widziałam niepewność w jej oczach, które pytały: czy to się uda? Łyk domowej cytrynówki na rozgrzanie i trzeba działać. Przestało kropić. Gdy stanęliśmy przy plaży i zobaczyłam ich w aparacie… ja już wiedziałam! Wszystkie elementy składały się w jeden idealny obraz. Tak, jak to sobie wyobrażałam. Lekko błękitne niebo wstającego dnia, białe elementy plażowej architektury, szum fal, piasek i pusta plaża… Nostalgicznie. Romantycznie. I ONI – słyszący jedynie moje westchnienia zza aparatu. I przestaliśmy czuć zimno. I zapomnieliśmy o upływającym czasie. 

{ opowiedz mi swoją historię }

Tak, zakochuję się w obrazach, które widzę. Zakochuję się w moich parach. Biorę Was za rękę i prowadzę w tę bajkę, a potem podążam za Wami i tym co opowiadacie o sobie, nie w słowach, a gestach, dotyku, spojrzeniu. Dlatego każda sesja jest inna, bo Wy jesteście inni. I mając w głowie inspiracje, które pchnęły nas do wykonania tej sesji w tym miejscu i o tej porze, to Wiktoria i Łukasz po swojemu opowiedzieli historię jednego poranka w Sopocie, po sezonie. A ty jak wyobrażasz sobie romantyczną sesję na plaży?

A jaki akcent włoski wykorzystaliśmy na sesji nie będę Wam pisała – obejrzyjcie do końca. Powiem tylko, że była masa śmiechu ;-)

 

Skoro nie mogliśmy polecieć do Włoch, to urządziliśmy namiastkę włoskiej uczty nad morzem. Na koniec powiem Wam tylko, że nie polecam jeść spaghetti na plaży w wietrzny dzień ;-) Z takiej uczty wyjdziecie głodni, z piaskiem w zębach, z brzuchami rozbolałymi od śmiechu, ale w cudownych nastrojach i z nowymi wspomnieniami. To może jednak warto! Następnym razem polecimy do Toskanii :)

 

Za cudowny makijaż, fryzurę i wstanie o świcie wielkie podziękowania dla niezawodnej jak zawsze Magdy z Wedding Art.